Z pojęciem autyzmu zetknęłam się ponad 20 lat temu. W dalekiej rodzinie mojego męża u 1,5 rocznego chłopca stwierdzono tę przypadłość. Rodzice dziecka poszukiwali centrum w Polsce, które kompleksowo zajmowałoby się rodzinami dotkniętymi autyzmem. Ktoś z moich kolegów redakcyjnych wskazał wówczas placówkę o takim profilu na Wybrzeżu. Ten fakt rozpoczął serię moich tzw przypadkowych „spotkań” z tą chorobą.
Przygotowywałam publikację o bezduszności urzędów wobec pewnej samotnej matki. Spotkałyśmy się u mnie. Wieczorem stanęła w progu z trzylatkiem. Nie miała z kim go zostawić. Michał był autystykiem. Spokojny, o niewidzącym spojrzeniu siadł z zabawką na dywanie, ale wkrótce podreptał do kuchni, skąd przyniósł dwie pokrywki i zaczął szaleć. Zanim zdążyłyśmy zareagoawać rozbił porcelanowy koszyczek. Matka nie była w stanie opanować agresji malucha. Ja również nie umiałam znaleźć się w tej sytuacji. Miałam o czym myśleć prze najbliższe dni…
I oto dociera do mnie wiadomość o innej rodzinie z autystycznym chłopcem, który do szóstego roku życia nie miał żadnego kontaktu z otoczeniem. Domniemywano, że jest niemową. Nie przyjmował do wiadomości języka migowego. Aż pewnego dnia, po ukończeniu sześciu lat, zaczął płynnie mówić. Nie stał się spontaniczny, ale w szkole okazał się genialnym matematykiem.
W ogrodzie botanicznym, na żwirowej alejce, kładzie się dziewczynka. Wrzeszczy i wierzga nogami. Nad pięciolatką pochyla się jej bezradna babcia. Jej zachowanie tłumaczy autyzmem. Obserwując scenę, wpada mi myśl, że może uspokoję dziewczynkę różowym kwarcem, który mam w kieszeni. Migam kamykiem nad jej głową i coś tam plotę o kolorach monotonnym głosem. Dziewczynka milknie, podnosi się i powtarza z fotograficzną dokładnością mowę o kolorach – swoją opowieść łączy ze wskazaniem konkretnych kwiatów. Takich i podobnych przypadków zdarzyło mi się więcej. Spostrzegłam, że kamienie dość często są przedmiotem zainteresowania dzieci autystycznych.
W końcu autyzm musiał mnie zaciekawić jako zjawisko. Przy różnych okazjach prowokowałam rozmowy na ten temat z lekarzami, psychologami, rodzicami. I mimo że schorzeniu towarzyszyła w tamtych latach znaczna bezradność rozmówców – mnie przez całe lata nie opuszczało niczym nieuzasadnione przekonanie, że istnieje jakaś metoda, środek otwierający „zamknięte” na rzeczywistość dzieci.
Tymczasem zawodowo otarłam się o paradyscypliny. Do redakcji zgłosiła się żona polskiego cybernetyka. Prof. Mazur do swojej śmierci był wykładowcą jednej z amerykańskich uczelni, ceniony tam za dorobek naukowy. U nas – prawie nieznany, stworzył cybernetyczną strukturę charakteru człowieka, co otwierało przed czytelnikiem świat energii, narzucało inne rozumienie zdarzeń materialnych w życiu człowieka. By książkę prof. Mazura zrecenzować i zbliżyć jej rozumienie polskiemu czytelnikowi, trzeba było otworzyć się w sensie dosłownym na kosmos. Przyjąć do wiadomości, a nawet przekonać się, że stwierdzenie: „Poznaj siebie, a poznasz wszechświat”- nie jest pozbawione sensu. Zgłębiając je można odkryć, że poza źródłami książkowymi, żywym przekazem wiedzy na wykładach – wiadomości o życiu, o istnieniu można czerpać drogą myślową. A posługując się pismem automatycznym można ściągać informacje od istot z przestrzeni równoległych Ziemi Minęły całe lata. Obserwacja ludzkich charakterów, kształtowanie się cech jednostkowych, a także zachowań zbiorowych stały się moją pasją. A że nie wszystko da się wytłumaczyć przy pomocy naukowych definicji, coraz bardziej wciągał mnie świat energii, ukazując nieznane rozwiązania problemów w świecie materialnym.
Jakiś czas temu zwróciła się do mnie 30-latka chciała byśmy w niekonwencjonalny sposób popracowały nad jej domowym problemem. W tle pojawił się autystyczny syn. Odbyłyśmy kilka sesji indywidualnych. Lecz problem jej ośmioletniego syna domagał się ciągu dalszego. Zanim na zaproszenie gospodarzy pojawiłam się w ich domu postanowiłam posłuchać podpowiedzi z kosmosu.
Oto,co udało mi zarejestrować tzw automatycznym pismem. ( Nie uważam tego zapisu jako jedynego słusznego wskazania przy wyprowadzaniu z autyzmu, ale metodę, którą warto zastosować i przyjrzeć się efektom. A nuż zdarzy się choćby jeden „cud” który podsunie następne pomysły na otwieranie zamkniętego dziecka)
Czym jest autyzm ?
Autyzm oznacza odrzucenie czegoś lub niezgodę na coś. Statystyki wykazują , że co 150 noworodek na Ziemi w ostatnich latach, dotknięty jest jakąś formą autyzmu. A to może wyrażać sprzeciw nie tylko wobec rodzinnych układów, ale zasad panujących w ziemskiej populacji.
-Bzdura- zaprotestują medycy i inni naukowcy, bo co może noworodek wiedzieć o odniesieniach dorosłego świata? Ale jeśli rozważyć fakt, że każde nowe dziecko to nie jest przypadkowe, ani oderwane od całości zjawisko, to autyzm może być rozpatrywany już w innych kategoriach. Przede wszystkim doszukiwać się powodów autystycznych zachowań jako skutku genetycznych uwarunkowań w rodzinie, ale i następstw programów wprowadzonych do świadomości zbiorowej tradycją, przekonaniami narzucającymi typy: zachowań, reakcji emocji.
Strefa umysłu, psychiki to przestrzeń energetyczna człowieka -ludzkości. Nie uzmysławiamy sobie jej roli, bo świat dorosłych tak zapędził się w podziałach, indywidualizacji, walkach o materię, że zapomniał, o niematerialnym wymiarze rzeczywistości. A energetyczne prawa, programy i tak funkcjonują wpływając na los materialnego człowieka.
Niemowlę tzw normalne: dużo śpi, chowa się zdrowo, niepokoi rodziców tylko gdy głodne lub gdy trzeba zmienić mu pieluchę. Jakiś ewentualny niepokój można uciszyć smoczkiem. Zachowania dziecka autystycznego bywają krańcowo odmienne. Wymagają od opiekunów niezwykłej cierpliwości. Autyzm-to żywy ciągły protest, który niepodobna ukołysać czułością, oszukać smoczkiem. Kolejne wizyty u specjalistów niewiele zmieniają. Nawet przy orzeczeniu, że mózg dziecka nie jest fizycznie uszkodzony – dzieciak nie daje się obłaskawić tradycyjnie stosowanymi metodami w wychowaniu małolatów.
Sądzi się powszechnie, że potomstwo dziedziczy genetyczne cechy po swoich rodzicach, rodzie. Ostatnie odkrycia naukowców m. in Bruca Liptona amerykańskiego wykładowcy akademii medycznych, który swoimi badaniami podważył tezę, że program komórki ludzkiego ciała sterowany jest genetycznie udowadniając, że to program myślowy kieruje tym procesem, a genetyka jest siłą realizacyjną. A jeśli tak, to istotniejsze w tym co tworzy zdrowie lub odchylenia od normy noworodka są przekonania rodowe, reakcje, cechy charakteru, typy zachowań protoplastów niż ich geny.
Skąd przychodzi autyzm?
To , co fizycznie przejawia się autystycznymi zachowaniami lub odchyleniami może być napędzane z innego wymiaru człowieka, dotkniętego w naszej rzeczywistości zamknięciem. To oznacza, że impulsy wywołujące określone zachowania autystyka płyną z jego innego „ja” ( każdy człowiek na Ziemi ma parę „odnośników” w innych przestrzeniach). Relacja z nimi jest wciąż bardzo żywa, bo łączność myślowa jest najszybszą ze znanych środków komunikacji. To tłumaczył tzw odruchowe reakcje, nieoczekiwane zachowania, zaskakujące wybuchy emocji ( zresztą spotykane też u osób uznanych za w pełni normalne).
Autystyk będzie miał tych zachowań więcej, bo jest zamknięty na bieżącą sytuację rodzinną, społeczną. Włącza się do ziemskiej egzystencji z przekonaniem słusznym lub nie, że został tu w przeszłości skrzywdzony. Czasem jego protest przyjmuje formę zemsty, odwetu Ale, ani rodzice, ani on sam nie są świadomi zewnętrznie tego faktu. Dlatego autyzm tak trudno poddaje się leczeniu, czy nawet terapii przy pomocy środków pozamedycznych. Jeżeli jeszcze przyjąć, że każdy przypadek autyzmu ma indywidualne podłoże, a obecna relacja rodzice – dziecko nie jest całą przyczyną autyzmu – to teoretycznie rzecz się komplikuje. Nie oznacza jednak, że nie można jej rozwiązać, czy choćby poznać genezy powstania schorzenia. Pewne przypadki, z rozpoznaną genezą mogą być niemożliwe do skorygowania, gdy istota dotknięta autyzmem przekroczyła próg autodestrukcji, a zniszczenie jej komórek ciała fizycznego sąt nieodwracalne.
Zatem jak postępować z autystykiem, by doprowadzić do optymalnego stanu otwarcia?
Czym wcześniej podejmie się działania, tym więcej szans na otwarcie i normalne funkcjonowanie. Do 10 roku życia wszystko jest możliwe. Trzeba tylko znaleźć klucz . Istnieje kilka metod, by dość precyzyjnie ustalić przedgenetyczną przyczynę powstania zamknięcia autystyka. Gdy już wiemy, że np. podłożem „choroby” stało się poczucie skrzywdzenia w przeszłości dziecka przez matkę, to autystyk będzie karał swoją aktualną matkę kupą. Co wyrazi niechęcią siadania na nocnik, czy załatwiania się w toalecie. Pieluchy i obsługa z tym związana to przypominanie, jakie było jego cierpienie i rozmiar poniżenia w przeszłości.
Natomiast typ napadów czynnej agresji, wrzaskliwych protestów – to wyrażanie krzywd odebranych zazwyczaj od ojca. Przejawia się dodatkowo nadwrażliwością na dźwięki, uporem i nieustępliwością, przy podejmowanych próbach nawiązywania kontaktu lub chęci wprowadzania jakichś zmian w egzystencję autystyka.
Te typy zachowań autystycznych są wskazaniem, że działania otwierające dziecko należy zacząć od rodziców. Tzn. trzeba uzmysłowić opiekunom dziecka: Ile w nich samych jest reakcji, zachowań, zamknięcia na drugiego człowieka i świat.
Nie można nikogo otworzyć, hołubiąc własne zamknięcie. A więc najpierw praca z rodzicami. Samoświadomość opiekunów: Kim jestem? Co składa się na moje reakcje? Co powinienem zmienić w relacjach międzyludzkich? – to podstawa. Można do niej dochodzić różnymi metodami. Dopiero spokojny, neutralny rodzic może stać się przewodnikiem podopiecznego.
Dziecka autystycznego niepodobna wyprowadzić z tego stanu samym pragnieniem rodziców, by stał się cud transformacji. „ Cudem” może się okazać np. wewnętrzny dialog z dzieckiem. Do dialogu trzeba cierpliwości i konsekwencji na ogół obojga rodziców, ale jeszcze istotniejsza jest konieczność transformacji rodziców, by coś drgnęło w dziecku.
Dialogi wewnętrzne
Wyobraź sobie Rodzicu, że codziennie o określonej godzinie poświęcasz swojemu dziecku choćby kwadrans na rozmowę wewnętrzną ( myślową). Nie pozwalasz sobie w tym czasie na móżdżenie o innych ważnych sprawach. Siadasz lub kładziesz się w spokojnym miejscu i wyciszasz reakcje ciała i emocje. Jeśli masz trudności z uzyskaniem ciszy, podnieś ciało do pozycji stojącej. Stań w lekkim rozkroku, zamknij oczy, oddychaj równomiernie. W tej pozycji mięśnie wiotczeją najszybciej, męczą się. Myśli i emocje łatwiej wtedy oddalają się. Gdy poczujesz znaczne zmęczenie stojąc, ponownie usiądź lub połóż się . Pogrążony w stanie neutralności możesz zacząć wewnętrzny dialog ze swym dzieckiem. Niejednokrotnie okazuje się, że syn, czy córka dotknięci autyzmem, bez kontaktu ze światem mają całkiem sporo do przekazania. By się o tym przekonać wyobrażeniowo przywołujesz postać dziecka i zaczynasz stawiać pytania. Na początku odpowiedź nie zawsze pojawia się natychmiast. Ale jesteś cierpliwy, wiedząc, że twoje dziecko kiedyś też czekało, cierpiało, nie otrzymując odpowiedzi na zadane pytanie, czy jego problem był permanentnie lekceważony.
Możesz ponowić próbę, stawiając pytanie: – Gdybym znał odpowiedź, to co powiedziałoby moje dziecko? Jeśli będziesz dostatecznie rozluźniony, neutralny i spokojny usłyszysz lub odczujesz podpowiedzi odnośnie przyczyn zamknięcia, lub wskazania na postępowanie, czy najstosowniejszy typ terapii.
A oto przykład urodziwego ośmiolatka, o imieniu Krzyś, który gdyby mówił, pewnie nikt by nie określał go mianem autystyka. Chłopiec poza pewną nadpobudliwością ruchową potrafi utrzymać kontakt wzrokowy i zachowuje się jak przeciętny małolat. Oczywiście norma zachowań chłopca -to lata pracy włożone przez rodziców i rehabilitantów. Zajmujące się Krzysiem osoby wciąż jednak nie mogą uruchomić aparatu mowy chłopca, chociaż nie stwierdzono u niego żadnych uszkodzeń fizycznych blokujących mowę. Ośmiolatek poza słowem: „mama”, czasem artykułowanego „tata” i paroma sylabami nie mówi. Nie je samodzielnie, załatwia się w pampersy. Zewnętrznie robi wrażenie dość dobrze rozwiniętego. Potrafi wyrażać swoje potrzeby bez użycia słów, a nawet sterować zachowaniami dorosłych.
Wspólnie z rodzicami podjęliśmy próbę nawiązania z Krzysiem dialogu wewnętrznego. Umówiliśmy się, że będę prowadziła takie rozmowy przez dwa tygodnie, rozpoczynane zawsze o 20-tej, trwające kwadrans.
W pierwszym kontakcie chłopiec usiłował używać mojego aparatu mowy do wyrażania swoich stanów emocjonalnych. Pokazywał obrazy zwierząt afrykańskich: lwa, pancernika – skłaniając mnie do głośnego artykułowania głosów tych zwierząt, sugerując, że w przeszłości zajmował się florą i fauną w Afryce.
W drugim spotkaniu udało się nawiązać kontakt słowny. Chłopiec miał zaczepnie uśmiechniętą twarz. Na dzień dobry zawiadomił mnie , że ma bąka w żołądku. Przez chwilę prowadzimy żartobliwy dialog. Po czym Krzyś całkiem poważnie zawiadamia, że ma blokadę na kości twarzowej pod prawym okiem aż do prawego ucha. Sam podpowiada jak ją usunąć. Żegna mnie słowami: -Już nie jestem obrażony ani na tatę, ani na mamę. ( W późniejszym spotkaniu osobistym- rodzice potwierdzili, że chłopiec przez kilka dni właśnie to wskazane miejsce na twarzy uporczywie ugniatał palcem, tak że podejrzewali jakąś przypadłość do interwencji stomatologicznej)
W trzeciej rozmowie Krzyś podpowiada jak odblokować część jego zmysłu węchu. Uznając, że mam poważnego rozmówcę prze sobą, pytam: – Dlaczego załatwiasz się w pieluchy? – Bo tak jest wygodnie odpowiada ośmiolatek. Nie chce ustąpić, choć waha się , czy pozostanie przy tym zwyczaju. Prosi o danie mu czasu…
Każde kolejne z czternastu spotkań to niezwykłe odkrycia przestrzeni autystycznej rzeczywistości. W jednym z nich to ja otrzymuję wsparcie.
O 20.00 tego dnia na spotkanie mentalne z chłopcem wpadam w ostatniej chwili. Serce mi kołacze od pośpiechu. Pojawiający się Krzyś stwierdza: – Dziś to ja Ci pomogę. Powinnaś stworzyć strefę ochronną dla serca- to system autystycznej zapory przed zewnętrznymi atakami. Byłem w XVIII wieku Janem Śniadeckim, gdy to wykoncypowałem.
Odpowiadam, że uwierzę w to, co słyszę, jeśli kołatanie serca ustąpi. Po chwili ustępuje. Spokojnie wysłuchuję kolejnych dyspozycji, czego mają dotyczyć nasze działania w następnych dniach itd. itd. Każdego dnia spisuję dziennik naszych rozmów i rozważań. Myślę, że to ciekawy materiał wart rozważenia przez psychologa, psychiatrę. Tylko, czy oficjalna nauka zechce się czymś takim zająć, skoro nie uznaje świata energii i nie bardzo chce go badać ?
W swojej metodzie wewnętrznych dialogów staram się twardo stąpać po ziemi. W końcówce naszych mentalnych spotkań, mimo, że umówiliśmy się z rodzicami, iż nie będziemy się kontaktować telefonicznie, by nie podlegać żadnym sugestiom,-w jednej z rozmów z Krzysiem zobowiązuje go, by skłonił swoją mamę do kontaktu ze mną. Następnego dnia dostaję smsa z wiadomością o postępach syna. No cóż dla jednych ta opowieść może wydać się bajką. Dla mnie to rzeczywistość. Chciałabym kontynuować przygodę z Krzysiem. Bardzo polubiłam tego Mądralę.
Gdy spotkałam go w realu, przybiliśmy piątkę jak starzy znajomi. To było spotkanie bez słów, ale sporo dowiedzieliśmy się o sobie. Krzyś dał mi do zrozumienia, że ma mowę schowaną tuż pod językiem, ale zacznie mówić po spełnieniu pewnych warunków. Tyle, że to temat na kolejną opowieść!
A wracając do wewnętrznych dialogów. Łatwiej do nich przystąpić po instruktażu kogoś, kto tego doświadczył. Lecz, gdy kogoś takiego nie ma pod ręką, trzeba próbować samemu, bo ten świat wart jest odkrywania. Wewnętrzny dialog nie jest zabawą, doprowadza do tzw cudu, pod warunkiem, że badając go – podpowiedzi wprowadza się w praktykę.